"Niejaki Piórko" to klasyka czarnego humoru. Ta skromna objętościowo książeczka, wchodząca z łatwością do najmniejszej kieszeni, zawiera w sobie ogromny ładunek szaleństwa, próbkę autentycznego, łatwo rozpoznawalnego geniuszu autora.
Nawet jeśli przyjąć, że sam pomysł Michaux był prosty, to należy dodać, iż rodzajem prostoty, która wydaje się oczywista po powstaniu i własnym sukcesie, lecz na którą nikt wcześniej nie wpada. Tytułowy bohater, Piórko, to nieśmiały pan w meloniku, przepraszający i samotny, nieświadomy i bezsilny, anonimowy i nijaki, bez biografii, nie uczestniczący w historii, krótko mówiąc: to postać skonstruowana tak, aby stać się modelową ofiarą przerażającego absurdu lub przypadku. Książka Michaux jest antologią surrealistycznych nieszczęść, jakie przytrafiają się tej biednej, choć nie zawsze niewinnej, postaci.
Co na przykład się przytrafia? Podczas snu, przez roztargnienie i nieuwagę, Piórko doprowadza do rozjechania własnej żony: łóżko mieli akurat ustawione na torze pociągowym; z tego powodu w świecie jawy staje przed sądem, a wyrok jest skazujący. Innym razem zamawia kotleta, którego nie ma w menu; doprowadza to do konfliktu z pracownikami restauracji; kończy się pałowaniem Piórka przez funkcjonariuszy policji. Raz jeden ktoś próbował pociągnąć go za włosy; niestety, urwała się cała głowa; narrator sugeruje, że była źle umocowana. Kiedy indziej bolał go troszkę palec; za namową żony, udał się do lekarza - konieczna amputacja; dodatkowo to palec wskazujący, co jest bardzo kłopotliwe, bo uniemożliwia napisanie listu do mamy.
"Niejakiego Piórko" moglibyśmy umiejscowić na mapie literatury gdzieś pomiędzy Franzem Kafką a Rolandem Toporem. Michaux dodał do świata Kafki zdecydowanie więcej okrucieństwa oraz bezpośredniego (obłędnego) komizmu. Dzieło Rolanda Topora, przynajmniej to literackie, wydaje się być serią przypisów do historii Piórka, jak i próbą odnalezienia lekkości w koszmarze jego przygód.
Henri Michaux, Niejaki Piórko, tłum. J. Lisowski, Czuły Barbarzyńca Press.
Nawet jeśli przyjąć, że sam pomysł Michaux był prosty, to należy dodać, iż rodzajem prostoty, która wydaje się oczywista po powstaniu i własnym sukcesie, lecz na którą nikt wcześniej nie wpada. Tytułowy bohater, Piórko, to nieśmiały pan w meloniku, przepraszający i samotny, nieświadomy i bezsilny, anonimowy i nijaki, bez biografii, nie uczestniczący w historii, krótko mówiąc: to postać skonstruowana tak, aby stać się modelową ofiarą przerażającego absurdu lub przypadku. Książka Michaux jest antologią surrealistycznych nieszczęść, jakie przytrafiają się tej biednej, choć nie zawsze niewinnej, postaci.
Co na przykład się przytrafia? Podczas snu, przez roztargnienie i nieuwagę, Piórko doprowadza do rozjechania własnej żony: łóżko mieli akurat ustawione na torze pociągowym; z tego powodu w świecie jawy staje przed sądem, a wyrok jest skazujący. Innym razem zamawia kotleta, którego nie ma w menu; doprowadza to do konfliktu z pracownikami restauracji; kończy się pałowaniem Piórka przez funkcjonariuszy policji. Raz jeden ktoś próbował pociągnąć go za włosy; niestety, urwała się cała głowa; narrator sugeruje, że była źle umocowana. Kiedy indziej bolał go troszkę palec; za namową żony, udał się do lekarza - konieczna amputacja; dodatkowo to palec wskazujący, co jest bardzo kłopotliwe, bo uniemożliwia napisanie listu do mamy.
"Niejakiego Piórko" moglibyśmy umiejscowić na mapie literatury gdzieś pomiędzy Franzem Kafką a Rolandem Toporem. Michaux dodał do świata Kafki zdecydowanie więcej okrucieństwa oraz bezpośredniego (obłędnego) komizmu. Dzieło Rolanda Topora, przynajmniej to literackie, wydaje się być serią przypisów do historii Piórka, jak i próbą odnalezienia lekkości w koszmarze jego przygód.
Henri Michaux, Niejaki Piórko, tłum. J. Lisowski, Czuły Barbarzyńca Press.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz